1 lipca 2014

Prolog

„Gdzie wolność wielka, tam i wiele błędu.” - Friedrich Schiller
           
            W całym zamku rozbrzmiewało bicie dzwonu, umieszczonego w Najwyższej Wieży. Nie był on używany od bardzo dawna, dlatego dźwięk na początku był niewyraźny, urywany. Jednak po chwili można go było usłyszeć w całej wiosce. Nie wróżył niczego dobrego, zwiastował zagrożenie. Mieszkańcy tutejszej wsi w pośpiechu chowali się do swoich domów, matki poganiały swoje dzieci, która nie wiedząc co się dzieje, ze zdziwieniem uciekały z podwórka. Wystarczyło kilka minut, aby ludzie zabarykadowali drzwi i okna. Wioska wyglądała teraz tak, jakby była opuszczona od wielu lat.
            Przestraszona dziewczyna zaczęła biec ciemnymi tunelami, biegnącymi pod zamkiem. Biegła kierując się instynktem, co chwilę skręcając w prawo, albo w lewo. Nie wiedziała, jak długie są te tunele i czy w ogóle się kończą, jednak to była jej jedyna droga ucieczki. Wolała zaryzykować, niż pozwolić się złapać i uśmiercić. Jedynym źródłem światła była rzecz, przyciśnięta do piersi dziewczyny. Przedmiot ten wyglądem mógłby przypominać kawałek szkła, wielkości otwartej kobiecej dłoni, gdyby nie fakt, że błyszczał. Wydobywające się z niego światło było na tyle jasne, aby dziewczyna mogła dostrzec grunt pod nogami.
            Blask jednak zdawał się słabnąć. Zmęczona dziewczyna zatrzymała się, wiedząc, że to nie jest właściwy moment na postój, jednak nogi odmawiały jej powoli posłuszeństwa. Oparła się o zimną kamienną ścianę tunelu, próbując oddychać głęboko. Nagle jej dłoń przeszył okropny ból. Kawałek błyszczącego szkła przeciął skórę tak głęboko, że krew zaczęła plamić jej białą suknię. Przestraszona dziewczyna oderwała kawałek rękawa, chwyciła przedmiot drugą ręką, po czym przycisnęła materiał do rany. Za nic w świecie nie chciała puścić, tak cennego dla niej kawałka szkła. On był jej jedyną nadzieją, na lepsze życie. Nie wiedziała nawet, jak bardzo się myliła.
            Miała już ruszać dalej, kiedy ciszę panującą w tunelach zakłóciły głosy Straży zamkowej. Dziewczyna stała jak wryta, nie wiedząc, co ma teraz począć. Przegrała. Nie potrafiła nic zrobić. Znajdą ją i zabiją. Resztkami siły próbowała ruszyć się, chociaż o metr, ale nie potrafiła. Los najwidoczniej nie chciał, aby jej plan się powiódł. Od początku była skazana na klęskę. Teraz wiedziała, że popełniła ogromny błąd, kradnąc ten głupi kawałek szkła. Jednak nic już nie mogła zrobić. Błędy przynoszą konsekwencję. Jej karą nie miała być śmierć. Nie, to byłoby zbyt łaskawe. Jej przeznaczeniem, miało być stanie się cieniem własnej duszy.

            Zwykłym, nic nie wartym cieniem. 

~

Tak wiem, nie najlepszy początek, ale mam nadzieję, że się poprawię. Prolog jest krótki, nudny, ale mimo wszystko pisało mi się go płynnie, więc mam nadzieję, że nie jest do niczego. Ocenę zostawiam, Wam. Liczę, że zostawicie po sobie jakiś komentarz. Krytyka mile widziana! Jeżeli moglibyście, to proszę o mały rozgłos, który teraz jest mi bardzo potrzebny. Odwdzięczę się, w jakikolwiek sposób byście chcieli. Rozdział już w połowie gotowy, kto wie, może uda mi się go wstawić wcześniej. Jeszcze jedna sprawa:
CZYTASZ = KOMENTUJESZ. Uwierzcie mi, nie fajnie się czujesz, kiedy widzisz, że ludzie czytają, a komentarzy jest dosłownie kilka na cały blog. Do następnej notki i miłego popołudnia :)
Ann ♥



2 komentarze:

  1. Gratulacje!
    Zostałaś nominowana do Liebster Award! Więcej informacji na: http://5sosfanfik.blogspot.com/2014/07/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej hej :D
    Tu Lily ;)
    Zainteresował mnie Twój prolog. Ciekawe co to za szkło, które trzymała dziewczyna :) Czekam na nast. i życzę weny :D

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy