„Gdzie
wolność wielka, tam i wiele błędu.” - Friedrich
Schiller
W
całym zamku rozbrzmiewało bicie dzwonu, umieszczonego w Najwyższej Wieży. Nie
był on używany od bardzo dawna, dlatego dźwięk na początku był niewyraźny,
urywany. Jednak po chwili można go było usłyszeć w całej wiosce. Nie wróżył
niczego dobrego, zwiastował zagrożenie. Mieszkańcy tutejszej wsi w pośpiechu
chowali się do swoich domów, matki poganiały swoje dzieci, która nie wiedząc co
się dzieje, ze zdziwieniem uciekały z podwórka. Wystarczyło kilka minut, aby
ludzie zabarykadowali drzwi i okna. Wioska wyglądała teraz tak, jakby była
opuszczona od wielu lat.
Przestraszona
dziewczyna zaczęła biec ciemnymi tunelami, biegnącymi pod zamkiem. Biegła
kierując się instynktem, co chwilę skręcając w prawo, albo w lewo. Nie
wiedziała, jak długie są te tunele i czy w ogóle się kończą, jednak to była jej
jedyna droga ucieczki. Wolała zaryzykować, niż pozwolić się złapać i uśmiercić.
Jedynym źródłem światła była rzecz, przyciśnięta do piersi dziewczyny.
Przedmiot ten wyglądem mógłby przypominać kawałek szkła, wielkości otwartej
kobiecej dłoni, gdyby nie fakt, że błyszczał. Wydobywające się z niego światło było
na tyle jasne, aby dziewczyna mogła dostrzec grunt pod nogami.
Blask
jednak zdawał się słabnąć. Zmęczona dziewczyna zatrzymała się, wiedząc, że to
nie jest właściwy moment na postój, jednak nogi odmawiały jej powoli
posłuszeństwa. Oparła się o zimną kamienną ścianę tunelu, próbując oddychać
głęboko. Nagle jej dłoń przeszył okropny ból. Kawałek błyszczącego szkła
przeciął skórę tak głęboko, że krew zaczęła plamić jej białą suknię.
Przestraszona dziewczyna oderwała kawałek rękawa, chwyciła przedmiot drugą
ręką, po czym przycisnęła materiał do rany. Za nic w świecie nie chciała puścić,
tak cennego dla niej kawałka szkła. On był jej jedyną nadzieją, na lepsze
życie. Nie wiedziała nawet, jak bardzo się myliła.
Miała
już ruszać dalej, kiedy ciszę panującą w tunelach zakłóciły głosy Straży
zamkowej. Dziewczyna stała jak wryta, nie wiedząc, co ma teraz począć.
Przegrała. Nie potrafiła nic zrobić. Znajdą ją i zabiją. Resztkami siły
próbowała ruszyć się, chociaż o metr, ale nie potrafiła. Los najwidoczniej nie
chciał, aby jej plan się powiódł. Od początku była skazana na klęskę. Teraz wiedziała,
że popełniła ogromny błąd, kradnąc ten głupi kawałek szkła. Jednak nic już nie
mogła zrobić. Błędy przynoszą konsekwencję. Jej karą nie miała być śmierć. Nie,
to byłoby zbyt łaskawe. Jej przeznaczeniem, miało być stanie się cieniem
własnej duszy.
Zwykłym,
nic nie wartym cieniem.
~
Tak wiem, nie najlepszy początek, ale mam nadzieję, że się poprawię. Prolog jest krótki, nudny, ale mimo wszystko pisało mi się go płynnie, więc mam nadzieję, że nie jest do niczego. Ocenę zostawiam, Wam. Liczę, że zostawicie po sobie jakiś komentarz. Krytyka mile widziana! Jeżeli moglibyście, to proszę o mały rozgłos, który teraz jest mi bardzo potrzebny. Odwdzięczę się, w jakikolwiek sposób byście chcieli. Rozdział już w połowie gotowy, kto wie, może uda mi się go wstawić wcześniej. Jeszcze jedna sprawa:
CZYTASZ = KOMENTUJESZ. Uwierzcie mi, nie fajnie się czujesz, kiedy widzisz, że ludzie czytają, a komentarzy jest dosłownie kilka na cały blog. Do następnej notki i miłego popołudnia :)
Ann ♥
Gratulacje!
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Liebster Award! Więcej informacji na: http://5sosfanfik.blogspot.com/2014/07/liebster-award.html
Hej hej :D
OdpowiedzUsuńTu Lily ;)
Zainteresował mnie Twój prolog. Ciekawe co to za szkło, które trzymała dziewczyna :) Czekam na nast. i życzę weny :D