4 lipca 2014

Rozdział I

Chery Hills, współcześnie

            Nad Chery Hills bardzo wolno wschodziło słońce. Całe miasto pogrążone było jeszcze we śnie. Delikatny wietrzyk wprawiał w ruch gałęzie drzew, oraz wiszące na nich liście. Do miasta jakiś czas temu zawitało lato, które przyniosło ze sobą wysoką temperaturę, dającą się we znaki prawie każdego dnia. Wakacje dopiero co się zaczęły, ale miasto już zaczynało siać pustkami. Wszyscy wyjeżdżali, aby jak najlepiej wykorzystać wolny czas.
            W jednym z domów, na ulicy Briningthon przy numerze dziewiątym, pewna młoda dziewczyna spała spokojnie, pogrążona w swoim własnym świecie. Do pokoju siedemnastoletniej Crystal Lunks zaczęły wdzierać się pierwsze promienie słoneczne, muskając jej blady policzek. Dziewczyna nie chcąc się jeszcze budzić, przewróciła się na drugi bok i okryła szczelnie kołdrą, czekając na sidła morfeusza. Sen jednak nie chciał ponownie nadejść. Zrezygnowana wygrzebała się spod kołdry i otworzyła oczy, czego od razu pożałowała. Słońce, które całkowicie zalało jej pokój, oślepiło ją swoim blaskiem. Zakryła dłońmi twarz, ale postanowiła spróbować jeszcze raz. Bardzo ostrożnie podniosła powieki, mrugając kilka razy, aby przyzwyczaić oczy do światła.
            Wywlókłszy się z miękkiego łóżka, podeszła do okna, aby wpuścić trochę świeżego powietrza do pokoju. Zamknęła oczy i pozwoliła, aby wiatr delikatnie muskał jej skórę. Zapowiadał się piękny dzień. Dziewczyna związała swoje długie kasztanowe włosy w koński ogon i podeszła do szafy. Odszukała swoje dresowe szorty i bokserkę, po czym nucąc wesołą melodię wyszła z pokoju, kierując się do łazienki. Jej rodziców prawdopodobnie już nie było, do czego była przyzwyczajona. Państwo Lunks prowadzili własną firmę, pracowali od rana do wieczora, w skutek czego Crystal rzadko widywała ich w domu.  Nie miała im tego za złe, przecież to oni utrzymywali dom, ją i jej brata – Erica. Idąc korytarzem odruchowo spojrzała na drzwi do sypialni chłopaka. Jej brat prawdopodobnie jeszcze spał, ponieważ z jego pokoju dochodziło ciche chrapanie. Crystal zaśmiała się pod nosem. Eric przesypiał połowę dni, co, według niego, było najlepszym sposobem na spędzenie wakacji. Dziewczyna weszła do łazienki, zapaliła światło, wyjęła świeży ręcznik i wskoczyła pod prysznic.
            Umyta i ubrana zajęła się włosami, które po kontakcie z wodą skręciły się w spirale. Rozczesała je dokładnie, po czym znowu związała w koński ogon. Umyła jeszcze tylko zęby i była gotowa. Wracając z łazienki wstąpiła na chwilę do swojego pokoju po telefon, narzuciła koc na niepościelone łóżko i wyszła. Zeszła powoli po schodach, przeszła przez salon, kierując się tanecznym krokiem do kuchni. Ściany były pomalowane na brzoskwiniowy kolor, ozdobione obrazami martwej natury. Znajdowały się tam szafki z drewna orzechowego, czarne granitowe blaty i lśniące sprzęty ze stali nierdzewnej. Okna były przysłonięte białymi, falistymi zasłonami. Na środku kuchni stał wielki stół, wykonany z dębu.
            Crystal podeszła do lodówki, wyjęła mleko i postawiła je na blacie. Otworzyła szafkę w poszukiwaniu miski, przy okazji sięgając po płatki zbożowe. Szybkie i proste śniadanie. Po przygotowaniu posiłku dziewczyna przeszła do salonu, który był połączony z kuchnią. W samym centrum znajdowała się beżowa, skórzana sofa z dużymi poduszkami. Większy obszar w salonie został zagospodarowany meblami, wykonanymi z ciemnego mahoniu. Na wprost od kanapy znajdował się telewizor, po prawej komoda z książkami, a po lewej mieścił się pięknie zdobiony kominek. Niedaleko sofy znajdowała się mała ława. Wszystko wyglądało bardzo prosto i przytulnie.
            Crystal odstawiła na chwilę miskę na ławę, odszukała pilot i włączyła telewizor. Usiadłszy na sofie zaczęła szukać czegoś interesującego i wartego obejrzenia, ale nic nie udało jej się znaleźć. Zrezygnowana włączyła jakiś program muzyczny i sięgnęła po miskę z płatkami. Już miała wziąć do ręki łyżkę, gdy usłyszała dzwonek rozchodzący się w holu. Dziewczyna z głośnym westchnięciem odstawiła po raz drugi swoje śniadanie na ławę i postanowiła sprawdzić, kto dobija się do drzwi. Nie zerkając nawet przez wizjer, przekręciła zamek i uchyliła drzwi. Na werandzie stał wysoki, osiemnastoletni chłopak z bujnymi blond lokami i zielonymi oczami, utkwionymi w dziewczynie.
            - Witam piękną panią – z łobuzerskim uśmiechem na twarzy przeczesał palcami swoje włosy. Crystal parsknęła śmiechem. Uwielbiała tego chłopaka. Logan Smith był jej przyjacielem odkąd sięga pamięcią. Blondyn zawsze potrafił rozśmieszyć dziewczynę, rzucić jakimś sarkastycznym komentarzem, albo po prostu pocieszyć, kiedy sytuacja tego wymagała.
            - Witam przystojnego pana – opowiedziała Crystal ze śmiechem, po czym otworzyła szerzej drzwi, aby wpuścić chłopaka do środka. Logan przechodząc obok niej, nie mógł się powstrzymać i potargał jej włosy, tym samym psując jej kucyka. Dziewczyna pokazała mu język, zamknęła drzwi i od nowa związała loki w koński ogon. Zawsze się tak zachowywali. Logan uwielbiał dokuczać Crystal, za co zawsze od niej obrywał. Dziewczyna była od niego niższa o jakieś dziesięć centymetrów, co jeszcze bardziej ułatwiało mu zadanie. Chłopak skierował się do salonu, usiadł na sofie, wyciągnął nogi i umiejscowił je na ławie. Już miał sięgnąć po niezaczęte śniadanie Crystal, ale ona był szybsza i zgarnęła mu je sprzed nosa.
            - Ej! Miałem zamiar to zjeść! – powiedział do niej z wyrzutem.
        - Wyobraź sobie, że ja też, zanim ktoś denerwujący zadzwonił do drzwi – dziewczyna opowiedziała niewinnym głosem i zrobiła słodkie oczka. Logan tylko zaśmiał się i pokręcił głową z politowaniem. Crystal zajęła miejsce obok niego, zrzuciła nogi chłopaka z ławy i w końcu zaczęła jeść swoje śniadanie. Kątem oka zauważyła, że blondyn chciał już coś powiedzieć, jednak ona szybko zaczęła mówić:
            - Mam zamiar dokończyć w spokoju śniadanie, bez słuchania twoich uwag i sarkastycznych zaczepek. Więc gdybyś mógł zamilknąć na kilka minut byłabym ogromnie wdzięczna.
            Logan w odpowiedzi zaśmiał się i podniósł ręce do góry w geście obrony.
            - Nie zaczyna się zdania od „więc” – rzucił, po czym uśmiechnął się cwaniacko. Crystal już miała go zgromić spojrzeniem, więc postanowił kontynuować. – Muszę ci coś powiedzieć, dlatego nie mogę spełnić twojej prośby.
            Dziewczyna tylko westchnęła i postanowiła, że dziś odpuści sobie śniadanie. Odwróciła się twarzą do niego i dała mu znak, że słucha.
            - A więc ..
            - Nie zaczyna się zdania od „a więc”            - przerwała mu szybko Crystal, powtarzając jego wcześniejsze słowa. Logan tylko pokręcił głową z politowaniem i nie zwracając na nią uwagi postanowił kontynuować.
            - A więc – powtórzył dobitnie – zabieram cię na małą wycieczkę z niespodzianką.
            Crystal spojrzała na niego dziwnie, nie do końca rozumiejąc o co mu chodzi. Jaka wycieczka? Jaka niespodzianka? Dziewczyna nie była co do tego przekonana, wiedziała jak to się najprawdopodobniej skończy. Każdy pomysł Logana był głupi, nieprzemyślany albo po prostu bardzo zły. Blondyn domyślając się, o czym myśli dziewczyna, wybuchnął śmiechem.
            - Aż tak bardzo mi nie ufasz?
            Crystal spojrzała na niego takim wzrokiem, jakby właśnie odkrył największą prawdę świata. Nie wytrzymała jednak długo i parsknęła śmiechem, za co oberwała poduszką od Logana.
            - Mnie nie oszukasz, Lunks – zaśmiał się i zaczął łaskotać dziewczynę, która już po chwili przestała się wyrywać i poddała torturom. Między innymi tych dwoje tak spędzało czas, kiedy się spotykali. Zapominali, że są już prawie dorośli i dawali upust dzieciom, które skrywały się w ich duszach. Za to między innymi Crystal uwielbiała chłopaka. Przy nim zawsze czuła się swobodnie.
            Dziewczyna krzycząc znów zaczęła się wyrywać, a jej oczy lśniły od łez, wywołanych przez śmiech. Logan postanowił zlitować się nad swoją przyjaciółką i puścił ją.
            - Tak jak mówiłem – mnie nie oszukasz.
Crystal spojrzała na niego z politowaniem.
            - Oczywiście mój kochany Loganku – to mówiąc poklepała go po głowie, targając przy okazji jego blond loki. Chłopak nienawidził, jak mówiło się do niego zdrobniale, dlatego posłał dziewczynie mordercze spojrzenie. Crystal tylko zachichotała i postanowiła zadać pytanie, które zaczęło ją dręczyć.
            - Powiedz mi lepiej, co to za wycieczka, którą wymyśliłeś.
            Logan przypominając sobie, o czym rozmawiali, machnął tylko ręką i zlustrował Crystal. Nie sądził, aby w takim stroju mogła pojechać tam, gdzie chce ją zabrać. Dziewczyna widząc jego reakcję uniosła jedną brew do góry.
            - Nie mogę ci powiedzieć, gdzie jedziemy, ale w takim stroju się z tobą nie pokażę – teraz to on oberwał poduszką po głowie. – Idź się przebrać, a ja pójdę obudzić mojego sympatycznego przyjaciela, bo pewnie jeszcze śpi. Twój braciszek jedzie z nami.
            Crystal posłała mu pełne zdziwienia spojrzenie, ale nic nie mówiąc wstała z kanapy i skierowała się w kierunku schodów. Jej pokój znajdował się po prawej stronie, na samym końcu piętra. Był nieduży, w kształcie prostokąta. Ściany zostały pomalowane na kolor fioletowy. W rogu pokoju stało łóżko z baldachimem, obok szafka nocna. Przy jednej ze ścian stała wielka szafa na ubrania, z dużym, złoconym lustrem. W rogu pokoju, naprzeciwko łóżka znajdowała się mała toaletka, a obok niej biurko.
            Dziewczyna podeszła do szafy, w poszukiwaniu odpowiednich ubrań i nagle usłyszała krzyk z drugiego końca korytarza, a zaraz po nim stek przekleństw. Od razu rozpoznała głos swojego brata           i wybuchnęła śmiechem. Niewiele osób potrafiło zerwać Erica z łóżka w takim czasie, ale Loganowi zawsze się to udawało. Jej brat i blondyn przyjaźnią się odkąd byli mali, na skutek czego Crystal często padała ofiarą ich żartów i wygłupów. Dziewczyna przeszukując zawartość swojej szafy, natknęła się na krótką, kremową sukienkę, z wcięciem w tali i odkrytymi plecami. W sam raz na upalne dni, pomyślała. Sięgnęła po sukienkę, wyszła z pokoju i skierowała się do łazienki.
            Po przebraniu spięła swoje włosy w koka, spojrzała w lustro i postanowiła nałożyć delikatny makijaż. Dziewczyna podkręciła delikatnie rzęsy tuszem, przez co jej złote oczy wydawały się jeszcze większe i pomalowała usta bezbarwnym błyszczykiem. Wyszła z łazienki i skierowała się na dół. Schodząc po schodach usłyszała rozmowę Logana i Erica, którzy prawdopodobnie czekali na nią w salonie. Pół szeptem prowadzili jakąś zażyłą dyskusję.
            - Nie uważasz, że to trochę za wcześnie? – rozpoznała głos swojego brata, ale według niej brzmiał inaczej niż zwykle. Był poważny i stanowczy, nie żartobliwy i lekki, jak zawsze. Nie zastanawiając się nad jego słowami, postanowiła zejść jak najciszej umiała, aby trochę podsłuchać rozmowę chłopców.
            - Byłoby za wcześnie rok temu, kiedy ty i reszta chcieliście to zrobić. Ona zaraz skończy siedemnaście lat, a wiesz co to oznacza – tym razem odezwał się Logan, u którego również dziewczyna nie słyszała sarkastycznej nutki. Z tego co wywnioskowała rozmawiali o jakiejś dziewczynie, ale nie mogła zrozumieć, o co tak naprawdę im chodziło. Lekko zirytowana tym faktem przyspieszyła kroku i już po chwili znalazła się w salonie. Gdy ją zobaczyli od razu przerwali swoją rozmowę, rzucili sobie ukradkowe spojrzenie, po czym jak gdyby nigdy nic zaczęli się uśmiechać. Wyglądali jak bracia, z tą różnicą, że Eric miał kruczoczarne włosy i niebieskie oczy. Crystal westchnęła cicho. Pierwszy odezwał się Logan.
            - Pewnie się już bardzo niecierpliwisz, Lunks – znów sarkastyczny dupek, pomyślała dziewczyna. Spiorunowała go wzrokiem, ale jej wesoły humor wrócił, więc zaśmiała się pod nosem.
            - Uwierz mi, Smith, że niczego nie mogę się tak doczekać, jak spędzenia czasu z tobą i moim kochanym bratem – odpowiedziała i uśmiechnęła się cwaniacko. Blondyn wybuchnął śmiechem, a zaraz do niego dołączył Eric. W rezultacie cała trójka, śmiejąc się w najlepsze ruszyła do wyjścia. Dziewczyna szybko włożyła na nogi sandały, chwyciła torbę, po czym wyszła z domu, nie czekając na Logana i Erica.
***
            Po piętnastu minutach dojechali na miejsce. Zaparkowali  przed ich ulubioną, małą kawiarenką na końcu miasta. Niewielki, stary budynek był niższy od wszystkich innych stojących w tej uliczce. Zbudowany został z brązowej cegły, dach pokryto czerwoną dachówką, niewielkie okna z okiennicami wykonano z drewna, a drzwi ozdobiono złotymi elementami. Gdyby ktoś nowy tędy przechodził, pomyślałby, że to dom, a nie kawiarnia. Nad drzwiami wisiał lekko przekrzywiony drewniany szyld, ze złotym napisem „ U Sperksów”. Przed kawiarnią wystawiono kilka drewnianych stołów z parasolami. Przy każdym z nich stało kilka krzeseł.  Niewielu miejscowych zdawało sobie sprawę, że taki budynek istnieje w Chery Hills, dlatego było w nim zawsze spokojnie i cicho.
            - To ma być wycieczka z niespodzianką? – ciszę panującą w samochodzie przerwała Crystal. W odpowiedzi usłyszała śmiech Logana i prychnięcie Erica. Spiorunowała ich wzrokiem.
            - Moja droga, zaraz dostaniesz swoją niespodziankę – blondyn chciał jeszcze przez chwilę podroczyć się z dziewczyną, jednak ta nie czekając na jego dalszą wypowiedź, wysiadła z samochodu, po czym trzasnęła drzwiami. Logan pokręcił tylko głową z dezaprobatą. Eric spojrzał na niego z lekkim zdenerwowaniem.
            - Dalej uważasz, że to dobry pomysł?
            Logan wyciągnął kluczyki ze stacyjki i nic nie mówiąc wysiadł z samochodu. Eric westchnął cicho, ale postanowił pójść w ślady przyjaciela. Crystal stała przed drzwiami kawiarni, czekając na nich. Nie miała pojęcia, co to za niespodzianka, ani czy jej się spodoba, ale wiedziała jedno – zabije Logana, jeżeli ciągnął ją tu na darmo. Chłopcy widząc jej minę zaśmiali się cicho, ale szybko do niej podeszli.
            - Nie martw się księżniczko. Sabie już na nas czeka, więc nie będziesz się czuła tak samotnie – powiedział z rozbawieniem Logan, zanim cała trójka przekroczyła próg kawiarni.
            Ich oczom ukazał się tak dobrze znany wystrój pomieszczenia. Ściany pomalowano na głęboki brąz i ozdobiono czarno-białymi obrazami ulic najsłynniejszych miast. Po prawej stronie ustawiono beżowe kanapy z okrągłymi stolikami, a po lewej umieszczono duży bar. Po pomieszczeniu roznosił się dźwięk skrzypiec, dochodzący ze starego magnetofonu, umieszczonego przy wejściach do łazienek. Wszystko wyglądało bardzo przytulnie, a zapach kawy czuć było od wejścia.
            Na jednej z kanap siedziała Sabie, popijając cappuccino. Dziewczyna przyjaźniła się z Crystal od ponad czterech lat. Była kompletnym przeciwieństwem złotookiej. Proste rude włosy opadały swobodnie na ramiona dziewczyny, jej szare oczy wyróżniały się na bladej twarzy, a delikatne piegi na nosie dodawały uroku. Crystal musiała przyznać, że Sabie miała nietypową urodę, przez co wyglądała o wiele ciekawiej.
Ruda  uśmiechnęła się do niej. Crystal już miała go odwzajemnić, gdy coś innego przykuło jej uwagę. Na kanapie obok Sabie zauważyła dwójkę dobrze zbudowanych chłopców, a może już mężczyzn. Chyba poczuli jej spojrzenie na sobie, bo momentalnie odwrócili się, aby na nią zerknąć. Niepewnym krokiem, popychana przez swoich towarzyszy, podeszła do kanapy, na której siedziała Sabie z tajemniczymi gośćmi. Cała trójka wstała, dzięki czemu Crystal mogła lepiej przyjrzeć się nieznajomym.
Chłopak stojący obok Sabie był wysoki i umięśniony. Jego kruczoczarne włosy, takie same jak u Erica, opadały lekko na czoło. Oczy, które utkwił w dziewczynie, były szare, podobnie jak u Sabie. Przeniosłam wzrok na jego towarzysza. Był inny. Miał delikatniejszą urodę; jego brązowe włosy gdzieniegdzie kręciły się, tworząc koronę na około twarzy chłopaka. Czekoladowe oczy, lustrujące Crystal z ciekawością, wydawały się zlewać ze źrenicami. Gdyby nie ostrzejsze rysy twarzy można by go pomylić z młodym nastolatkiem.
Niezręczną ciszę, która zapanowała od wejścia do kawiarni, przerwał Logan.
- Crystal, pozwól, że przedstawię ci prawie tak fajnych chłopaków – tu mrugnął do gości, na co oni odpowiedzieli śmiechem – jak ja i Eric. Miałem ci ich przedstawić trochę później, ale nie mogłem się doczekać waszego spotkania. Oto niespodzianka.
Dziewczyna spojrzała na swojego przyjaciela z głupią miną. Takiego obrotu sprawy się nie spodziewała. Przez chwilę myślała, że chłopak się wygłupia, ale widząc jego pewne spojrzenie zrozumiała, że tym razem mówi prawdę. Nie wiedząc jak się zachować odwróciła się w stronę dwóch nieznajomych. Już miała się przywitać, jednak szarooki ją wyprzedził. Ujął jej dłoń i złożył na niej delikatny pocałunek. Dziewczyna delikatnie zarumieniła się. Nie była przyzwyczajona do takiego powitania.
- Ben Chandler, miło mi cię w końcu poznać, Crystal.
Zdziwiona dziewczyna tylko uśmiechnęła się delikatnie. Zdążyła tylko pomyśleć, że chłopak wydaje jej się naprawdę miły, bo jego miejsce zajął drugi nieznajomy.
- Christopher Syke, nie mogliśmy się doczekać, żeby cię poznać – powiedział, po czym ujął dłoń Crystal i złożył na niej pocałunek, tak jak jego towarzysz. Dziewczyna poczuła delikatne iskierki w palcach, kiedy ich dłonie się zetknęły. Uśmiechnęła się delikatnie, rumieniąc się przy tym.

- Mi też miło poznać - powiedziała, po czym wszyscy uśmiechnięci usiedli na kanapę, zaczynając rozmowę, w której Crystal wyłączyła się i skupiła na własnych myślach. 

~
Z lekkim poślizgiem, ale jestem :) Rozdział jest .... w sumie sama nie wiem. Chciałam go dodać dzisiaj (tak naprawdę jest już piątek) i wywiązać się z danego słowa. To chyba pierwszy raz, kiedy dodałam rozdział na czas. Wiem jedno - w wordzie wydawał się on dłuższy. Nie sprawdzałam błędów, na pewno jest ich mnóstwo, zajmę się nimi jutro. To pierwsze opowiadanie, które piszę w trzeciej osobie, dlatego proszę o wyrozumiałość. Liczę na wasze komentarze - opinie, krytykę, poprawienie mnie. Dopiero zaczynam i chciałabym, żeby chociaż kilka osób zauważyło mojego bloga. Drogi czytelniku! Jeżeli dotrwałeś to tego momentu, proszę, zostaw po sobie ślad w komentarzu. To bardzo motywuje do dalszego pisania :)
CZYTASZ = KOMENTUJESZ  
Życzę Wam spokojnej nocy i do następnego rozdziału (jeszcze nie wiem, kiedy się pojawi).
Ann ♥

Obserwatorzy